W październiku posialiśmy obok naszego budynku G łąkę kwietną. Na razie jest to mieszanka traw oraz gatunków kwiatów dostosowanych do lokalnego siedliska. Na wiosnę zostanie uzupełniona mieszanką przygotowywaną przez Urząd Miasta.

 

Pomysł powstał z inicjatywy dr Katarzyny Kulig-Moskwy pełnomocnik rektora ds. zrównoważonego rozwoju, dr Karoliny Królikowskiej oraz Agaty Natalli zastępcy kanclerza.
Jest to forma eksperymentu przyrodniczego, do którego obserwacji zachęcamy!

Czym jest łąka kwietna? Co warto wiedzieć o tej coraz częściej spotykanej formie zagospodarowania terenu?


Poniżej wyjaśnia w swoim artykule dr Karolina Królikowska - doktor nauk o Ziemi w specjalności ochrona środowiska, wykładowca przedmiotów m.in.: ekologia, ochrona środowiska, geografia turystyczna.

 

Łąka kwietna na kampusie

 

Jaki jest cel siania łąk kwietnych? Z przyrodniczego punktu widzenia łąki te są lepszym rozwiązaniem niż tradycyjne trawniki, które są ubogie gatunkowo i wymagają regularnego podlewania. W dobie zmian klimatu i coraz częstszych susz powinniśmy oszczędzać wodę oraz dbać o bioróżnorodność. W przypadku często koszonych trawników gleba szybko wysycha i nie ma szans na rozkwit roślin potrzebnych owadom, w tym zapylaczom. Tworzymy w ten sposób ubogie siedliska podatne na ekstrema pogodowe i często po prostu brzydkie, gdyż zamiast pięknej, soczystej zieleni mamy suchą trawę i placki gołej ziemi. Trawnik nie jest łąką!


Łąki w naszej szerokości geograficznej są zbiorowiskami półnaturalnymi, ponieważ w Europie Centralnej powstały one na terenach, gdzie wyciąto lasy na potrzeby hodowli zwierząt (z wyjątkiem lokalnie występujących naturalnych muraw np. w wysokich górach). Pozostawione same sobie, bez koszenia lub wypasu łąki po prostu zarastają i w drodze naturalnej sukcesji ekologicznej zamieniają się z powrotem w las. Mimo antropogenicznego (czyli z udziałem człowieka) pochodzenia, zbiorowiska te są bardzo cenne przyrodniczo, czasami nawet objęte ochroną jako rezerwaty przyrody jak np. Łąka Sulistrowicka w Masywie Ślęży.

Przez setki lat rozwoju łąki dostosowały się do siedlisk (typ gleby, nawodnienie) poprzez odpowiednią strukturę i skład gatunkowy. No i tu zaczyna się problem z naszymi łąkami kwietnymi... Zwykle nie mają one wiele wspólnego z prawdziwymi łąkami. Skład gotowych mieszanek często ma się nijak do półnaturalnych zbiorowisk trawiastych. Lepiej jeśli są to gatunki rodzime, a nie obce, a tym bardziej inwazyjne. Mieszanka kolorowych, jednorocznych kwiatków w ogóle nie jest łąką, chociaż cieszy oko i pszczoły. Niektórzy przyrodnicy uważają, że zamiast wysiewać takie mieszanki lepiej dać po prostu spokojnie rosnąć naszym rodzimym „chwastom”, jak jasnota, czy bylica.

Na siedliskach ruderalnych powstają w ten sposób dość stabilne ekologicznie i bogate w gatunki ziołorośla, a nawet zbiorowiska krzewów i drzew. Taką właśnie spontaniczną roślinność możemy oglądać obok naszego budynku G, gdzie mamy mały „lasek”. Takie ziołorośla i zbiorowiska krzewiaste pełnią szereg ważnych funkcji, na przykład sprzyjają retencji wody, chronią glebę, są schronieniem i źródłem pokarmu dla licznych zwierząt. Są też trwałe i utrzymują się same, nie wymagają nakładu pracy i środków w ich pielęgnację. Niektórzy eksperci używają nazwy „czwarta przyroda” na określenie takiej właśnie roślinności rozwijającej się samoistnie na opuszczonych, często nawet zniszczonych terenach, na przykład poprzemysłowych, jak okolice naszego kampusu. Koncepcja ta jest też krytykowana, bo w końcu przyroda jest jedna, a wymyślanie nowych określeń to czasem przerost formy nad treścią.

 

Niezależnie od koncepcji teoretycznych praktyczny problem, co należy sadzić w centrum miasta jest przedmiotem licznych dyskusji i sporów wśród przyrodników, urzędników i architektów krajobrazu. O ile większość z nich krytycznie podchodzi do krótko przyciętych trawników, o tyle już łąki kwietne budzą kontrowersje. Niektórzy uważają je za tzw. ekościemę, na dodatek wymagającą nakładów pracy (dosiewanie, koszenie). Inni twierdzą, że to zależy od składu gatunkowego i miejsca posiania oraz kluczowego w tym przypadku przygotowania gleby.

 

Z pewnością musimy unikać gatunków inwazyjnych i wybierać rodzime rośliny miododajne. Dla owadów na pewno jest to korzyść, co więcej tylko, gdy mają „pod nosem” źródło pożywienia warto stawiać np. owadzie hotele. Z punktu widzenia retencji wody opadowej lepsze są rabaty mieszane (jakaś dominanta np. drzewo, otoczona krzewami, pnączami i bylinami, na wiosnę kwiatami cebulowymi) lub bylinaria. Można próbować odtwarzać ziołorośla lokalnych „chwastów”, jednak pilnując by nie zostały zdominowane przez gatunki inwazyjne. Kolejnym czynnikiem są kwestie estetyczne, zieleń miejska ma przecież służyć też człowiekowi i harmonijnie wtapiać się w miejski krajobraz.


Trzeba pamiętać, że układy przyrodnicze są systemami złożonymi i dynamicznymi, którymi możemy zarządzać tylko w ograniczonym stopniu i w warunkach dużej niepewności. Cokolwiek zasadzimy zbiorowisko to będzie miało swoją dynamikę i zmienność. Zakładamy, że nasza uczelniana łąka kwietna jest pierwszym etapem eksperymentu ekologicznego. Zobaczymy, które rośliny wyrosną w tych warunkach siedliskowych, które się utrzymają, a które nie. Systematycznie będziemy dosiewać ziołorośla, które jako roślinność spontaniczna występują koło naszej uczelni. Inwentaryzacja przyrodnicza wykazała, że mamy tu trochę ciekawych gatunków, również o właściwościach leczniczych, lub stosowanych w kosmetologii, jak dziurawiec, krwawnik, wrotycz, dziewanna, czy wiesiołek. Jest też trochę gatunków obcych i inwazyjnych, jak nawłoć kanadyjska. Wiele krzewów rosnących wokół uczelni to gatunki cenne dla ptaków, dostarczajęce pokarm i miejsca schronienia: bez czarny, dzika róża, dereń, głóg. A wiosną i latem pięknie kwitną.

Na naszym eksperymentalnym poletku mamy nadzieję połączyć walory przyrodnicze, edukacyjne i estetyczne – zapraszamy do obserwowania przyrody!

Czytaj więcej