W 1972 roku Paul Ekman opisał 6 podstawowych emocji. Wyróżnił gniew, strach, obrzydzenie, radość, zaskoczenie i smutek. Odkrycie emocji podstawowych poprzedzało 30 lat badań zachowań niewerbalnych w Ameryce Południowej, Japonii, Izraelu, Nowej Gwinei, Związku Radzieckim, Europie i w Stanach Zjednoczonych. Ekman obserwował przedstawicieli różnych kultur i sprawdzał, czy tak samo odbierają i wyrażają emocje. W ten sposób odkrył, że istnieje grupa uniwersalnych emocji dla wszystkich ludzi, na całym świecie – niezależnie od miejsca, kultury i rasy.

 

Po co nam strach?

 

Z całej szóstki podstawowych emocji wyróżnionych przez Paula Ekmana większość z nas pewnie najchętniej wybrałoby radość. Nie ma w tym nic dziwnego, w końcu wszyscy lubimy te momenty w życiu, kiedy jesteśmy prawdziwie radośni. Jednak kiedy spojrzymy na pozostałą piątkę emocji, nie wygląda ona już tak kolorowo. Po co nam więc zaskoczenie, gniew, smutek, obrzydzenie i strach? Pełnią one bardzo ważne funkcje adaptacyjne – bez nich prawdopodobnie byśmy nie przetrwali. I tak na przykład zaskoczenie pozwala nam lepiej odnaleźć się w niespodziewanej sytuacji, gniew wyzwala w nas pokłady energii, które mogą się przydać do walki lub ucieczki, dzięki smutkowi zatrzymujemy się na chwilę, poddajemy refleksji otaczającą rzeczywistość i regenerujemy siły (zwróćcie uwagę, że w smutku zwykle mamy bardzo słabe napięcie mięśniowe), dzięki emocji zwanej obrzydzeniem nie jemy czegoś, co mogłoby nam zaszkodzić. A strach? Strach nas zabezpiecza. Zwykle przed nami samymi. W końcu gdyby nie strach, nie bylibyśmy w stanie rozpoznać niebezpieczeństw. I, wierzcie mi, mocno byśmy na tym ucierpieli. Podziękujmy więc strachowi, bo w dużej mierze dzięki niemu… żyjemy.

 

 

Lubimy się bać, ale…

 

Strach staje się czasem całkiem niezłą rozrywką. A właściwie chodzi o sprytną zabawę emocjami i tym, co pojawia się po strachu. Zwróćcie uwagę, że strach stymuluje produkcję hormonów, które sprawiają, że jesteśmy szybsi i silniejsi niż zazwyczaj. Serce bije szybciej, oddech przyspiesza, a krew dostarcza mięśniom masę tlenu. Organizm jest gotowy, by stanąć do walki z wrogiem lub uciekać tak szybko, jak to tylko możliwe. Ale dlaczego sami się na to narażamy, na przykład oglądając horrory, strasząc się nawzajem czy skacząc ze spadochronem? Zwykle chodzi o stan, który pojawia się po strachu. Naukowcy uważają, że wielbiciele mrożących krew w żyłach wrażeń są gotowi doświadczać strachu, by potem móc cieszyć się fantastycznym, wręcz euforycznym uczuciem ulgi. 

 

 

Dobrze obrazuje to eksperyment przeprowadzony w 1974 roku przez Duttona i Arona. Naukowcy podzielili mężczyzn na dwie grupy. Pierwsza grupa przechodziła po stabilnym, bezpiecznym moście, druga po wyglądającym na niebezpieczny moście linowym. Na końcu obu mostów stała atrakcyjna dziewczyna, która wręczała mężczyznom swój numer telefonu, na wypadek gdyby chcieli dowiedzieć się czegoś więcej na temat eksperymentu. Jak myślicie, którzy częściej dzwonili? Oczywiście ci, którzy przeszli po niebezpiecznym moście. Uznali dziewczynę za dużo bardziej atrakcyjną niż ochotnicy pokonujący solidny most. Przejście po moście wyzwoliło w nich silne emocje – najpierw strach, a potem uczucie zadowolenia. Dziewczyna wydała im się… wspaniałą nagrodą za odwagę, wysoko ocenili jej urodę i zapragnęli bliższego kontaktu. Na poziomie fizjologicznym wygląda to tak, że w strachu wydzielany jest kortyzol i adrenalina (związane z raczej nieprzyjemnymi odczuciami), ale również dopamina i serotonina (tzw. hormony szczęścia). Te drugie hormony dochodzą do głosu po pokonaniu lub ustaniu strachu.

 

Strach narzędziem manipulacji

 

Strach to na tyle silna emocja, że świetnie sprawdza się także jako narzędzie manipulacji. W dużym skrócie, chodzi o wykorzystanie strachu, po to, by osoba poddawana manipulacji wykonywała określone czynności lub podejmowała decyzje, na których zależy manipulatorowi. 

 

Jednym z przykładów użycia strachu w manipulacji jest metoda autoprezentacyjna zwana intymidacją. Osoba manipulująca wzbudza strach w drugiej osobie (manipulowanej), pokazując siebie jako kogoś, kto może sprawić ból, dyskomfort lub nieprzyjemności. Intymidator często podkreśla swoją wyższą pozycję względem osoby manipulowanej i wskazuje, że manipulowany jest od tej osoby zależny. Takie zachowanie to nic innego jak… zastraszanie. I słusznie kojarzy Wam się z metodami gangsterskimi.

 

 

Czasem jednak dzieje się to na zdecydowanie większą skalę. Mówimy wtedy o „zarządzaniu strachem”, czyli strategiach socjotechnicznych i propagandowych mających wzbudzić poczucie strachu w całych społeczeństwach. Zwykle opiera się to na tworzeniu i skutecznym podsycaniu lęków społecznych lub paniki moralnej, w konsekwencji czego osoba lub osoby zarządzające strachem mogą postawić się w roli obrońcy. Istnieje wiele przykładów historycznych wykorzystania tego zjawiska. Przykłady współczesne to kryzys migracyjny czy walka z terroryzmem. Nieco starsze to nowe milenium, rozpad Jugosławii czy choćby stonka ziemniaczana w latach 50. XX wieku, która miała być zrzucona na terytorium PRL przez Stany Zjednoczone. Jednym z najbardziej krwawych przykładów jest oczywiście antysemityzm podsycany w III Rzeszy, a także polowania na czarownice w okresie wczesnej nowożytności.

 

Doceńmy emocje

 

Wszystkie emocje są ważne. Każda mówi coś o nas. Warto zwracać na nie uwagę, uczyć się ich, starać się rozpoznawać stany emocjonalne u innych. To podstawy prowadzące do lepszego zarządzania emocjami. Wreszcie – warto rozwijać swoją inteligencję emocjonalną. W końcu to właśnie ona wymieniana jest jako jedna z najważniejszych kompetencji przyszłości.
 

 

Zobacz także